poniedziałek, 17 marca 2014

Dzień trzynasty. Ten z musztardą przed obiadem.

Zjadłam dziś na śniadanie chleb z musztardą. Nie za karę, nie z przymusu i nie dlatego, że już nic innego nie było w lodówce, tylko z własnej woli. Byłam w siódmym niebie, bo była to musztarda nie byle jaka, tylko piernikowa, wytworzona według receptury z XVIII wieku. Prawdziwa eksplozja smaków i zapachów - zapowiada to już etykieta, na której wypisane są składniki: piernik, ocet jabłkowy, miód i przyprawy.

Musztarda piernikowa od Józefa Siadaka z Lubicza
To jest taka musztarda, że można dla niej układać wiersze i śpiewać jej serenady pod oknem. Nie ma się co dziwić, że dawniej podejmowano musztardy na stole z prawdziwymi honorami.

Musztardnica XIX wiek


Musztardniczka XVIII wiek

A tu mój zdecydowany faworyt - srebrzona, angielska, wiktoriańska sowa.

Musztardnica XIX wiek

Musztarda piernikowa to nie jedyny hit, który przywiozłam sobie z targów żywności. Skusiła mnie też kawa orkiszowa i cała masa produktów od państwa Babalskich: mąki razowe z pszenicy, samopszy i płaskurki, makarony i kasze.

***
Dziś w paśniku szybki i z pozoru aż nazbyt prosty obiad: kasza z olejem i buraczkami. Jednak drobnoziarnista kasza gryczana, skropiona aromatycznym olejem lnianym, tłoczonym na zimno, w towarzystwie domowych buraczków, to dla postnika ukojenie. A wszystkie produkty zdrowe, od lokalnych producentów, pyszne, postne i zaskakująco tanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz