Zjadłam dziś
na śniadanie chleb z musztardą. Nie za karę, nie z przymusu i nie dlatego, że
już nic innego nie było w lodówce, tylko z własnej woli. Byłam w siódmym
niebie, bo była to musztarda nie byle jaka, tylko piernikowa, wytworzona według
receptury z XVIII wieku. Prawdziwa eksplozja smaków i zapachów - zapowiada to
już etykieta, na której wypisane są składniki: piernik, ocet jabłkowy, miód i
przyprawy.
Musztarda piernikowa od Józefa Siadaka z Lubicza |
To jest taka
musztarda, że można dla niej układać wiersze i śpiewać jej serenady pod oknem.
Nie ma się co dziwić, że dawniej podejmowano musztardy na stole z prawdziwymi
honorami.
Musztardnica XIX wiek |
Musztardniczka XVIII wiek |
A tu mój zdecydowany faworyt - srebrzona, angielska, wiktoriańska sowa.
Musztardnica XIX wiek |
Musztarda piernikowa to nie jedyny hit, który przywiozłam sobie z targów żywności. Skusiła mnie też kawa orkiszowa i cała masa produktów od państwa Babalskich: mąki razowe z pszenicy, samopszy i płaskurki, makarony i kasze.
***
Dziś w paśniku szybki i z pozoru aż nazbyt prosty obiad: kasza z olejem i buraczkami. Jednak drobnoziarnista kasza gryczana, skropiona aromatycznym olejem lnianym, tłoczonym na zimno, w towarzystwie domowych buraczków, to dla postnika ukojenie. A wszystkie produkty zdrowe, od lokalnych producentów, pyszne, postne i zaskakująco tanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz