wtorek, 11 marca 2014

Dzień siódmy. Ten z rolnikiem, który się uśmiechnął.

A co tam wieziesz dobry rolniku do mojego paśnika?




A smalec!





Oto i on. Legendarny wegański smalec. Zdumienie? Szok? Niedowierzanie?  

Jest pyszny!

Pięknego Jasia moczyłam przez 12 godzin w wodzie, ugotowałam, przysmażyłam cebulkę, jabłko, dodałam trochę siemienia lnianego i uprażone pestki słonecznika, które zdaniem wegańskiej blogosfery idealnie imitują chrupiące skwarki. (Tak, też pomyślałam, że to bzdura, ale przez zagapienie spaliły mi się te pestki na patelni i w zwęglonej postaci faktycznie uwalniają smak przypominający... skwarkę). Przyprawiłam odrobiną świeżego imbiru, czarnym pieprzem i majerankiem.


Ten smalec rozsmarowany na razowym chlebie, z plasterkami kiszonego ogórka, jest tak smaczny (i tak dobrze udający smak prawdziwego smalcu), że aż z duszy postnika wyrywa się Hej, hej, hej sokoły!


***
Podobno robią też smalec z oleju kokosowego z cebulą i jabłkami albo na oleju palmowym. Ale nie dla staropolskiego postnika kokosy.

2 komentarze:

  1. Mmmm muszę wypróbować ten twój smalczyk..bo bigosik był super!:D Talerzykiem już się zachwycałam Pan rolnik wymiata;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówisz i masz! Przyniosę Ci dzisiaj trochę:)

    OdpowiedzUsuń