niedziela, 6 kwietnia 2014

Dzień trzydziesty trzeci. Ten z francuskim sosem.

Uwielbiam czytać wstępy do starych książek kucharskich. Są jak zaproszenie do świata sprzed kilkudziesięciu czy kilkuset lat. Szczególnie ujmująca jest wiara autorek z końca XIX i początku XX wieku w to, że wprowadzenie w życie zasad zawartych w książce kucharskiej jest pierwszym krokiem do osiągnięcia szczęścia w życiu rodzinnym oraz zaskarbienia sobie sympatii w oczach sąsiadów i znajomych. Dużo rozrywki dostarczają też porady dotyczące, nieco innego niż współcześnie, postrzegania roli kobiety i mężczyzny, zwłaszcza jeśli chodzi o kuchenne obowiązki. Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę wywoływać żadnego gendera z lasu :) Tak tylko mówię...

A tu kilka przykładów z Kucharki polskiej i amerykańskiej, wydanej w Toledo (stan Ohio, USA) w 1917 roku.

Przykład nr 1: 
Bardzo często nieporozumienia w małżeństwach stąd powstają, że żona nie umie dobrze gotować lub też lekceważy sobie gotowanie.

Eee... Hmmm... Chwała cywilizacji Zachodu za wysoko przetworzone produkty, mrożone pierogi i jedzenie na wynos? Nie! Wcale tego nie powiedziałam! Slow food górą!

Przykład nr 2:
Otóż książka kucharska jest początkującym gospodyniom nadzwyczaj pomocną i pożyteczną. Jeżeli który wydatek wróci się sowicie z wielkim procentem, zaiste wydatek na książkę kucharską. Niech żaden mąż nie żałuje kilku centów żonie na książkę, ale owszem niech ją sam kupi i żonie w podarunku złoży, a już jeden obiad lepiej ugotowany zwróci wydatek. 

 Eee... Hmmm... Mrożone pierogi są też nadzwyczaj pomocne. Slow food górą!

I złota rada na koniec:

Nie zależy na tem, aby kupować drogie rzeczy do kuchni, bo grunt wszystkiego, aby dobrze przyrządzić. Francuzi tak umieją tanimi sposobami tanim przedmiotem dobry smak nadawać, iż powstało przysłowie że Francuz za pomocą sosów nawet z pantofla babki zrobi smaczną potrawę. Czasem mały dodatek, nieznaczna zmiana, podwyższa smak potrawy.

Tak się złożyło, że właśnie jutro planowałam ugotować na obiad stare kapcie, więc pełna entuzjazmu przeszłam do lektury rozdziału dotyczącego francuskich sosów, które miały nadać niebiański smak potrawie.

Niestety, jak mogłam się spodziewać, bazą wszystkich sosów było masło. Więc kapcie muszą poczekać, aż post się skończy. 

I jak tu nie kochać książek kucharskich? Uczą, bawią, wychowują!:)

***
A z nowości w paśniku - grochówka z cytryną i czosnkiem. Bardzo aromatyczna i co zaskakujące... smaczna. Niestety wyjątkowo niefotogeniczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz