Podobno żyjemy w czasach, w
których uczciwego człowieka trzeba szukać ze świecą w ręku. A jak to jest z
kurczakiem? W niektórych kręgach jest on nazywany „wolnym” w innych „uczciwym”,
a na szczęśliwej, zielonej wsi – zwyczajną kurą, co biega po podwórku.
Udko od przemysłowego kurczaka
otworzyło puszkę Pandory. Gdzieś w połowie postu wpadłam na wspaniały pomysł,
że na święta zrobię sobie SAMA twaróg – delikatny, kremowy i tłuściutki.
Zwłaszcza, że za dobry, ekologiczny twaróg w lokalnych delikatesach trzeba
zapłacić dużo. W moim przypadku wystarczyło pojechać do babci na wieś (40 km
od Torunia) i u zaprzyjaźnionego rolnika kupić trochę świeżego mleka, poczekać
aż mleko się zsiądzie, oddzielić serwatkę, kupić tetrową pieluchę albo gazę i
zawiesić na noc do odcieknięcia. I pyszny twaróg gotowy. Tylko, że z lenistwa tego
nie zrobiłam i na świątecznym stole też będę miała twaróg przemysłowy.
Jedyna nadzieja w tym, że zachce mi się zrobić
domowy majonez, z jajek od uczciwej zielononóżki.
Jak to dobrze, że te wszystkie nieuczciwe pokarmy udało mi się poświęcić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz